ROSNĄĆ I ROZMNAŻAĆ SIĘ
Roczniaki rosną.
Zaczynają przychodzić na świat nowe źrebięta.
Normalna kolej rzeczy w świecie żyjących.
Słońce i Ziemia dokonują w przestrzeni skomplikowanych akrobacji, ale nigdy nie zdarza się im pomylić. W ten sposób oznaczają czas, który powtarza się - podobny lecz nie jednakowy.
Po zimie zawsze przychodzi wiosna. Życie toczy się o wiele szybciej. Roczniaki zrzucają ciężkie matowe okrycia zimowe i lśnią w słońcu, niczym ubrane w błyszczące jedwabne szaty.
Rosną coraz szybciej. Zmienia się też ich charakter.
Ich zabawy stają się coraz bardziej brutalne. Przede wszystkim ogierki zaczynają ze sobą walczyć.
Próbują powalić rywali na ziemię i chwytają ich zębami za szyję. Przybywa im skaleczeń i nie brak innych urazów.
Arnika i jodyna.
Nadchodzi pokutnicze lato. Meszki, muchy, komary, gzy. Ogony pracują bez ustanku. Biedaki czochrają się o drzewa i galopują, aby uwolnić się od tortury.
Pokrywają się potem.
Koń i człowiek są jedynymi owłosionymi stworzeniami, które pocą się na całym ciele.
Nadchodzi piękny i ciepły wrzesień.
Jednak źrebięta są już zbyt duże, aby mogły pozostawać w przedszkolu. Nadszedł czas, aby wysłać je do szkoły z internatem.
STAJNIA WYŚCIGOWA
To internat na użytek koni pełnej krwi.
Trener, dżokej i koniuszy to nauczyciele.
Przybywają roczniaki. Są to ignoranci. Zaczyna się kurs przyśpieszonej nauki.
Przede wszystkim trener musi nauczyć się odróżniać od siebie swych uczniów i nauczyć się na pamięć ich imion.
Potem zaczynają się pierwsze lekcje, czyli „zajażdżka”.
„Zajeździć” - oznacza zmusić do posłuszeństwa.
Ze strony człowieka oznacza to przebiegłość, okrucieństwo i pieszczoty.
Ze strony konia inteligencję i rezygnację.
Nauczyciel wprawnie wkłada do pyska konia narzędzie tortur zwane wędzidłem.
Następnie przywiązuje mu do uzdy długą lonżę i za pomocą bata zmusza go do galopowania w kółko, co koń wykonuje aby uniknąć bólu.
Źrebak najpierw się buntuje lecz szybko dochodzi do wniosku, że człowiek jest silniejszy i wtedy się poddaje, staje się posłuszny i stara się zrozumieć czego się od niego żąda.
Podczas codziennej 20-minutowej lekcji i nie znając języka, w którym się ta lekcja odbywa, w ciągu miesiąca źrebak uczy się nosić człowieka na grzbiecie i odpowiednio interpretować jego gesty i słowa.
Żadne dziecko nie byłoby w stanie nauczyć się tego tak szybko mogąc tylko interpretować system kar i nagród.
Każdy z tych niewolników jest przedmiotem starań i troski ogromnej ilości osób.
Trener, dżokej, chłopiec stajenny, weterynarz, pracownicy toru, dziennikarze - wszyscy oni ciągną korzyści z pracy tego niewolnika.
Właściciel jest jedyną osoba, która za to płaci a czasem traci na tym nawet gdy wygrywa, podczas gdy reszta zarabia nawet gdy przegrywa.
WŁAŚCICIEL
Istnieją trzy rodzaje właścicieli:
1. ci, którzy hodują konie,
2. ci, którzy kupują roczniaki,
3. ci, którzy się zaopatrują w sprzedażnych wyścigach.
Każdy z tych rodzajów dzieli się na trzy gatunki:
1. tych, którzy kochają konie,
2. tych, którzy kochają hazard,
3. snobów.
Wszyscy uczestniczą w selekcji koni pełnej krwi.Statystyka wykazuje, że najwięcej szans na sukces mają ci, którzy sami hodują konie,
na drugim miejscu są nabywcy roczniaków, a dopiero na ostatnim są hodowcy, którzy zaopatrują się na rynku gonitw sprzedażnych. Ale także i ci mają szanse na znalezienie skarbu. W historii wyścigów znane są takie historie.
Jedna z najcenniejszych klaczy francuskich była jako roczniaczka zakupiona przez p. Cartera
za 800 franków.
- Comment avez vous acheté cette rosse?- zapytał go przyjaciel.
- C`est pour faire une plaisenterie!*
I tak klacz otrzymała imię Plaisenterie. W 1885 r wygrała ona Cesarewitch i Cambridgeshire i sumę 241.550 franków i została sprzedana jako klacz hodowlana za 60.000 franków.
A w tamtych czasach w użyciu były złote napoleony.
Trener Gilpin kupił Comrade za 25 gwinei, ale żeby podzielić się ryzykiem odstąpił połowę udziału swemu przyjacielowi markizowi De Saint Alary.Koń wygrał Grand Prix de Paris i Prix de l’Arc de Triomphe w tym samym roku.
Mr. De Bremond kupił Elf’a w sprzedażnym wyścigu i wygrał na nim Prix Gladiateur.
Także i ja miałem mój łut szczęścia, kiedy za 100 funtów kupiłem Catnip, od której pochodzą Nera di Bicci, Nogara i Nearco.
Ale najdziwniejszy fakt przytrafił się pewnemu Belgowi, który wybrał się do Anglii by zakupić konia wyścigowego.
Po ubiciu interesu sprzedawca wskazując klacz, która wyglądała niczym szkielet, powiedział:
- Niechże pan weźmie i ją.
- Nie.- odpowiedział Belg.
- Ale ja ją panu sprzedam prawie za darmo, byleby pan ją stąd zabrał, to jest za pensa, który przynosi szczęście.
I tak Belg dał pensa, czyli grosz i zabrał klacz.
Klacz ta wygrała wiele wyścigów i była matką Gland`a, zwycięzcy w Grand Prix de Bruxelles.
I to chyba był naprawdę najlepszy interes w historii wyścigów.
Jednak nie radziłbym nikomu, aby szukać szczęścia tylko w ten sposób.
Właściciel, który pragnie wygrać musi:
obserwować, rozumować, przewidywać i zapobiegać.
Każdy właściciel ma zawsze rywali i czasami nawet ma wrogów.
Najgorszymi wrogami właściciela-snoba są jego właśni przyjaciele.
On sam nic nie rozumie, tak więc przyjaciele uważają za swój obowiązek udzielanie mu zbawiennych rad.
Jeśli przegra, to jeden z przyjaciół oskarża ogiera, drugi klacze, trzeci trenera, który prowadzi zbyt ostry trening, czwarty dżokeja, który jest za mało energiczny lub nie wykonuje dyspozycji, albo jest po prostu złodziejem.
Właściciel-snob jest natomiast bardzo kompetentny w sprawach giełdy i mniej lub bardziej czarnego rynku, ale na koniach zna się bardzo niewiele, dlatego też podlega wpływom przyjaciół, z których każdy ma inne zdanie, i to nie rzadko jest to zdanie neurastenikai alkoholika.
Wszyscy rządzą stajnią snoba, który aby się uratować powinien skorzystać ze starego motto:
„O Panie, obroń mnie od przyjaciół, bo od wrogów obronię się sam.”
TRENERZY
Dzielą się na:
1. Prywatnych,
2. Publicznych.
Z reguły gonitwy klasyczne wygrywane są przez konie trenerów prywatnych, którzy dysponują materiałem bardziej jednorodnym i lepiej selekcjonowanym.
Trenerzy publiczni mają w treningu niemal każdy rodzaj koni i wykorzystują je w skromniejszych gonitwach.
Pierwsi - mogą być uważani za impresariów Metropolitan Opera czy La Scali, inni za impresariów podmiejskich teatrzyków.
Ich wychowankowie to najczęściej staruszkowie pachnący jodyną i o nogach elegancko obandażowanych, którzy aby nie ulec kontuzji bardzo szybko usiłują wymigać się od biegania.
Jednak od czasu do czasu , pod małą wagą i w nagłym przypływie młodości , jako pierwsi mijają celownik.
Jednak czasami trenerzy publiczni uczestniczą także w gonitwach klasycznych i biją głównych faworytów ich dumnych kolegów, którzy patrzą na to oszołomieni.
* - Dlaczego Pan kupuje tę szkapę?
- Aby zrobić sobie przyjemność. (przyp. tłum.)